Chociaż byli prawdziwą zmorą tamtych czasów, jednak stano-wili nieodłączne tło dawnej galicyjskiej wsi. Byli to żebracy, których nazywano dziadami. Szanujący się dziad miał przewieszony przez ramię wór, w środku zeszyty, z otworem z przodu i z tyłu. Do otworu z przodu sypano pszenicę, do otworu tylnego żyto. Jedni chodzili po dziadach, gdy zmuszała ich do tego nędza i głód, inni, bo własne dzieci wygnały precz z własnego domu. Chodziły za jałmużną małe dzieci, będące sierotami, te wspomagano najszczodrzej. Łazili też zwykli lenie i nieroby, tym pachniał chleb próżniaczy. Po wsiach jarmarkach i odpustach wlokły się kaleki, niemowy, przygłupy. Razem z nimi ciągnęli tzw. przepatrywacze. Zadaniem tych ostatnich było wypenetrowanie bogatych kmieci, wypatrzenie skrytych dojść do ich zagród, które w dogodnym czasie okradano.
Trochę innym rodzajem żebractwa było chodzenie po wilku. Stary ten zwyczaj pozwalał ubogiej pannie młodej wychodzącej za mąż uzbieranie sobie darów na sprawienie uczty weselnej oraz opłacenie ślubu. Chodząca po wilku panna traktowana była ze specjalną życzliwością. Wśród dziadów trafiali się również zwyrodnialcy łapiący po wsiach małe, ledwie odrosłe od ziemi dzieci, którym łamano ręce i nogi, aby następnie specjalnie źle je zestawić. Później potworne i okaleczone, wodzono ze sobą, przedstawiając jako swoje własne potomstwo, aby przez litość wyłudzić hojną jałmużnę.
Pośród tej dziadowskiej czeredy wyróżniał się sławny ongiś na całe Pogórze Jasielskie dziad nazywany dziadowskim wójtem lub Bajdygą. Pierwsze miano zyskał, dlatego że z dumą twierdził, że jest potomkiem ostatniego dziadowskiego wójta. Urząd ten jego przodek miał piastować w stolicy małopolskich dziadów Jodłowej. Jodłowa to staro, przedhistoryczna osada w dawnym powiecie jasielskim. Faktem jest istnienie tam niegdyś pogańskiej świątyni – gontyny.
Znajdował się tam również żalnik, czyli pogański cmentarz. Jeden z przysiółków tej wsi dawnego miasteczka, nazywa się Dziady. Jak niesie tradycja, podobnie jeszcze przed około 200 laty odbywały się tam sejmiki dziadowskie. Na zgromadzeniach tych, każdemu z obecnych na tym forum żebraków dziadowski wójt przydzielał teren, na którym wolno mu było żebrać. Przezwisko Bajdygo zdobył dzięki ulubionemu powiedzonku, którego często używał. Gdy podczas rozmowy uznał, że rozmówca kłamie lub po prostu chciał przerwać dyskusję, wtedy z politowaniem kiwał głową, mówiąc:
– Baj, baj, bajdyga – co w lokalnej gwarze jasielskich Pogórzan oznaczało: pleć, pleć pleciugo. W odróżnieniu od innych dziadów tamtego okresu był gramotny, czyli umiał czytać i pisać. Znał historię, opowiadał o dawnych wojnach, minionych wiekach. Umiał też, jeżeli zeszło potrzeba, mówić po pańsku, czyli jakbyśmy dziś określili, potrafił wysławiać się językiem literackim. Barwnie i zajmująco opowiadał o różnych zdarzeniach, którym się napatrzył i nasłuchał podczas swych żebraczych wędrówek. Toteż chętnie przyjmowany był na nocleg w chłopskich chałupach.